Mars i Wenus cz.10 – życie seksualne dzikich (odc.1)

Bronisław Malinowski to chyba najbardziej znany polski antropolog. Swoją sławę zdobywał w latach międzywojennych. Prowadził ciekawe badania w społeczności „dzikich” zamieszkującej tereny północno-zachodniej Melanezji. Co ciekawe, jego dorobek naukowy jest całkowicie obcy przeciętnemu Kowalskiemu jest – z jednym wszakże wyjątkiem. „Życie seksualne dzikich”! O tej książce słyszał pawie każdy Polak, choć nie każdy kojarzy kto to napisał.

zgorszenie

Już za życia Malinowskiego dzieło to zdobyło wielką sławę, choć sam autor uważał, że niezasłużenie. Wskazywał on, że w swoim dorobku ma dużo ważniejsze i daleko doskonalsze prace. Co gorsze, książka wzbudzała w czytelnikach niezdrowe emocje, które nie były absolutnie intencją Malinowskiego. Wiele razy żalił się, że najistotniejsze myśli i odkrycia uchodzą uwadze czytających, ponieważ ci skupieni są głównie na technicznej stronie fizycznych kontaktów płciowych krajowców, które dość wiernie i odważnie opisywał.

Dzisiaj trudno nam zrozumieć skalę emocji, jakie towarzyszyły czytającym. Ciężko też przyrównać je do czegokolwiek we współczesnym świecie. Nie jest to dzieło Michaliny Wisłockiej ani markiza de Sade. Książka ma charakter wybitnie naukowy i nawet dzisiaj – w epoce Wikipedii – czyta się ja niełatwo. Nie przeszkodziło to jednak ówcześnie żyjącym w pochłanianiu treści, która bez ochronnej aureoli pracy naukowej, okrzyknięta zostałaby niewyrafinowaną pornografią.

Malinowski
Bronisław Malinowski

Życie seksualne dzikich

Dzisiaj, czyli niemal dokładnie sto lat później, dzieło popadło w zapomnienie. Rynek pornografii wart dziesiątki miliardów dolarów nie daje książce antropologa żadnych szans na zaistnienie w przestrzeni publicznej. Można to zmienić jeżeli zaczniemy szukać w niej wartości, które cenił Malinowski. Wspominany we wcześniejszych odcinkach mojego bloga, reformator Wilhelm Reich, także czytał rewelacje przytaczane przez Malinowskiego. Nie bardzo chciałem w wierzyć w to, co pisał Reich, dopóki sam nie trafiłem na właściwy fragment w książce naszego naukowca. Przytoczę kilka akapitów – komentarz do nich wydaje się zbyteczny.

rodzicielska tolerancja

Dzieci na Wyspach Triobranda posiadają dużo niezależności. Szybko uwalniają się spod opieki swych rodziców, która zresztą nigdy nie bywa zbyt surowa. Niektóre dzieci chętnie słuchają swych rodziców, lecz w gruncie rzeczy zależy to od usposobienia i charakteru tak jednej, jak i drugiej strony; nie ma jakiejś określonej dyscypliny, jakiegoś systemu rygorów domowych.

„Rodzice trobriandzcy pochlebiając, łając czy prosząc o coś dzieci, traktują je jak sobie równe. Nigdy nie słyszy się od nich zwykłego rozkazu rodzicielskiego, w którym zawierałoby się oczekiwanie naturalnego posłuszeństwa.

”Czasem rodzice gniewają się na swoje dzieci i w przystępie gniewu biją je; lecz równie często widzi się dzieci, jak w pasji podnoszą ręce na rodziców. Czasem bywa to przyjmowane z dobrodusznym uśmiechem, czasem jednak rodzice z gniewem oddają uderzenia, lecz myśl o planowanej odpłacie czy karze jest dla krajowcy nie tylko obca, ale wprost wstrętna. Nieraz doradzałem, by na zimno wybić czy ukarać niegrzeczne dziecko. Tłumaczyłem krajowcom, że takie ukaranie może na nie wpłynąć dodatnio na przyszłość. Nigdy jednak nie słuchali moich rad, gdyż wydawały im się nie tylko nienaturalne, ale wprost niemoralne.”

dziecięca rzeczpospolita

„Swoboda ta umożliwia wytwarzanie się własnej społeczności dziecięcej, która stanowi niezależną grupę. Tworzą ją dzieci poczynając od czterech czy pięciu lat i trwają w niej aż do okresu pokwitania. Same kierują trybem swego życia i od ich woli i ochoty zależy, czy spędzają czas z rodzicami, czy z towarzyszami zabaw w swej rzeczypospolitej. To społeczeństwo w społeczeństwie postępuje tak, jak jego mali członkowie postanowią, i często wobec starszych stanowią rodzaj zbiorowej opozycji. Jeśli dzieci uprą się, aby coś zrobić, na przykład udać się na jednodniową wycieczkę, dorośli, nawet sam wódz, nie jest w stanie ich powstrzymać.”

„Małe dzieci zaczynają również rozumieć i cenić tradycje plemienne, zwyczaje oraz te wszystkie ograniczenia, które są rodzajem tabu czy określonego nakazu prawa plemiennego lub tradycji czy wreszcie obowiązujących form przyzwoitości.

życie płciowe dzieci

„Swoboda i niezależność dziecka rozciąga się również na sprawy seksualne. Przede wszystkim dzieci wiele wiedzą i słyszą z życia płciowego starszych. W domu bardzo trudno jest się ukryć rodzicom, toteż dzieci mają wiele sposobności do praktycznego zapoznania się z aktem płciowym. Opowiadano mi, że nic się nie robi, by usunąć dzieci w chwili, gdy rodzice mają stosunek seksualny. Co najwyżej dziecko dostało by ’burę’ i kazano by mu nakryć głowę matą.

Kilkakrotnie słyszałem, jak małą dziewczynkę lub chłopca chwalono tymi słowami: ‚Dobre dziecko, nigdy nie mówi o tym, co się dzieje pomiędzy rodzicami’. Małym dzieciom wolno przysłuchiwać się najdrastyczniejszym rozmowom na tematy seksualne, doskonale też rozumieją one, o czym się mówi. Dzieci znają szereg przekleństw i doskonale umieją posługiwać się nieprzyzwoitymi wyrazami. Dzieci tamtejsze bardzo wcześnie rozwijają się umysłowo, całkiem mali chłopcy i dziewczęta robią nieprzyzwoite żarty, które budzą śmiech wśród dorosłych.

początki erotyki u dzieci

”Chłopcy i dziewczynki mają dość okazji, by od swoich towarzyszy zabaw dowiadywać się o sprawach seksualnych. W tajniki erotyki wprowadzają się nawzajem w sposób bezpośredni w bardzo wczesnym wieku. Początki erotyki u dzieci występują na długo przedtem, zanim faktycznie są one w możności dokonać pełnego aktu płciowego. Ciekawość swą co do wyglądu i funkcji narządów płciowych zaspokajają dzieci w czasie częstych zabaw i rozrywek, i znajdują w tym zapewne jakąś przyjemność. Typowe formy tych rozrywek to dotykanie narządów płciowych i drobniejsze perwersje seksualne, jak ustne drażnienie narządów.” (na początku XX wieku tzw. miłość francuska uważana była za perwersję – mój dopisek)

Podobno młodsze dzieci bywają często wprowadzane w sprawy płciowe przez swych starszy towarzyszy, którzy pozwalają im przypatrywać się swym zabawom o charakterze miłosnym. Ponieważ ani autorytet starszych, ani też żaden kodeks moralny, z wyjątkiem specjalnych tabu plemiennych, nie działa tu hamująco – zatem jedynie stopień ciekawości, dojrzałości fizycznej, temperamentu czy zmysłowości wpływa na to, w jakiej mierze dzieci oddają się rozrywkom o charakterze seksualnym.

C.D.N