Formy komunikacji

Spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie, jakie formy komunikacji preferuje nasza Nadświadomość.

W ostatnich latach zdarzało mi się w już kilka razy jasnosłyszeć (niektóre osoby potrafią także jasnowidzieć a inne nawet jasnoczuć). Zdarzało się to we śnie, ale zdarzyło się także w parku na spacerze podczas medytacji. Tak – można medytować spacerując. Można to także robić siedząc lub leżąc. Mantry oczywiście mogą pomagać przy medytacji, ale nie jest to rzecz niezbędna do osiągnięcia błogiego stanu pustki w głowie. Najczęściej jednak jasnosłyszenie przydarza mi się w tej trudnej do uchwycenia chwili pomiędzy snem i jawą. Zwykle ma to miejsce nad ranem, kiedy na chwilę przebudzę się, obrócę na drugi bok i ponownie odpływam.

Zjawisko jasnosłyszenia jest dość dziwne. W tej cudownej pustce w głowie podczas medytacji (lub przy zapadaniu w sen) pojawia się nagle jakieś „słowo”. No … ale jak odróżnić słowo, które jest zwykłą naszą myślą od słowa, które jest jasnosłyszeniem? Różnica w odczuwaniu jest bardzo wyraźna. Postaram się wytłumaczyć Wam to bardzo klarownie.

Zacznijmy może zatem od banału – myślimy w określonym języku. Gdybyśmy nie umieli mówić, to zapewne nasze myślenie wyglądałoby całkiem inaczej. Poddaję tu nawet w wątpliwość, czy w ogóle byłoby możliwe.

Dawno temu w małym sklepie w jednej z opolskich wsi robiłem zakupy. Obsługiwała mnie kobieta, która mówiła płynnie po polsku. W chwili kiedy należało podliczyć ile mam zapłacić za wydane towary, zaczęła liczyć pod nosem po niemiecku. Zatem myślimy w dominującym języku. Zapewne także śnimy w tym samym, choć mogą być od tego wyjątki. My właściwie to cały czas głowę mamy zajętą potrzebnymi i niepotrzebnymi dialogami – tam naprawdę nie ma chwili spokoju. 🙂

Zanim dojdziemy do różnicy w odczuwaniu słowa zasłyszanego w głowie od słowa pochodzącego z naszych własnych myśli, poświęćmy chwilę na mały eksperyment. Otóż podczas, gdy myślimy dzieje się tak, że równolegle towarzyszy myśleniu proces, który odpowiada za układanie ust (generalnie proces sterujący całym naszym aparatem mowy). To jest bardzo subtelne, ale jeżeli się skupicie na tym, to pojmiecie, że nasze myśli są „zrośnięte” z mówieniem. Każde pomyślane słowo jest także w myśli wypowiadane. To wiąże się pośrednio z problematyką tzw. „szybkiego czytania”, które polega właśnie na zablokowaniu „werbalizowania” słów w myślach. Chcę przez to powiedzieć, że można czytać dużo szybciej, o ile w głowie przestaniemy „mówić”. Znaczenie przeczytanego słowa wpada wtedy do umysłu w ułamku sekundy, który jest za krótki żeby słowo wypowiedzieć. Nie wypowiadasz w myślach słów, ale oczami pochłaniasz ich sens. Bum!

Niemożliwe? Sprawdźmy to. Przeczytaj dowolny akapit na głos, ale zrób to inaczej niż zwykle: omiataj wzrokiem każde czytane słowo, nie wypowiadaj tego słowa, ale mów przy każdym np. „BUM”. To ćwiczenie pozwoli Ci zrozumieć, jak wypowiadanie słów – zwłaszcza długich – spowalnia proces przyswajania treści zawartych w tekście. No i na tym w wielkim skrócie polega szybkie czytanie. Można to potem jeszcze doskonalić.

Wróćmy teraz do tego jak odróżnić słowo jasnosłyszenia od słowa pochodzącego z naszych własnych myśli. Otóż ja tę różnicę odczuwam jako brak „mówienia” w głowie. Jasnosłyszenie pojawia się w głowie bez wirtualnego ruszania aparatem mowy. Oczywiście, że to jest bardzo subiektywne i bardzo subtelne, i faktycznie można mieć dalej wątpliwości czy słowo jest nasze czy spoza nas. Ale … zdarzają się także te rzadkie sytuacje, kiedy tych wątpliwości nie ma.

Miałem kiedyś problem zdrowotny polegający na dość częstym zapadaniu na infekcje. Trwało to dość długo i zaczęło mnie to już mocno irytować. Nie należę do osób chorowitych i taka przedłużającą się słabość była dla mnie stanem nowym, który krzyżował mi moje życiowe plany. (Przerost ego ma i takie odsłony). Postanowiłem rzucić więc pytanie o przyczyny tego niżu zdrowotnego w przestrzeń. Najlepszy moment na takie pytania to wspomniany moment porannego przebudzenia. No i Przestrzeń szybciutko mi na to pytanie odpowiedziała. Oczywiście uchwycenie tej odpowiedzi podczas zasypiania wymaga specyficznej czujności, zwanej także uważnością, ale uwierzcie mi, że da się ją wyćwiczyć. Nie jest to bardzo trudne, choć wymaga cierpliwości i zaufania do samego siebie. (o tym zaufaniu może jeszcze zrobię osobny odcinek)
W jasnosłyszeniu padło słowo HIKAMA. Dziwne słowo – pomyślałem. Zapisałem je na kartce i zasnąłem.

Następnego dnia rozpoczęły się poszukiwania znaczenia zasłyszanego słowa. Ktoś z Was wie co to znaczy? 🙂 Wtedy nie było jeszcze sztucznej inteligencji, więc polegać mogłem tylko na wyszukiwarkach internetowych. Zdawałem siebie sprawę, że to jak słyszę nie determinuje tego, jak dane słowo jest zapisywane. Próbowałem więc szukać: „hikama”, „chikama”, „hicama”, „chicama”, „gikama”, „kicama” … Bo przecież mogłem usłyszeć niezbyt dokładnie lub z jakimś drobnym błędem. Po kilku dniach wklepywania haseł za pomocą klawiatury chciałem się już poddać. I nagle gdzieś, jakimś cudem trafiam na właściwy trop: JICAMA – czyli Kłebian Kątowaty. Warzywo zupełnie niespotykane w Polsce i bardzo trudno dostępne w Europie. To co je wyróżnia to relatywnie wysoka zawartość cynku. I właśnie tego pierwiastka brakowało w mojej diecie. Po jego uzupełnieniu powtarzające się infekcje ustały.

Więcej o tym warzywie można poczytać tutaj – kliknij w link

Przytoczona sytuacja to niezbity dowód na to, że jasnosłyszenie jest faktem. Nie słyszałem ani nie widziałem wcześniej warzywa o tak dziwnie nazwie. (Wywodzi się z języka hiszpańskiego dlatego nie wpadłem na to jak prawidłowo je zapisać.) W jaki zatem sposób warzywo to pojawiło się w mojej głowie? Nie był to zresztą odosobniony przypadek usłyszenia rzeczy wcześniej mi nieznanych. Na wspomnianym wcześniej spacerze usłyszałem np. słowo „Akwizgran”. Ciekawy jestem ilu z Was rozpozna bez pomocy Internetu co to jest.

No ale odcinek miał być o snach i sennikach …

Tu dochodzimy do kwestii „Czy obrazy są lepszą formą przekazu niż przekaz słowny?” Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. To zależy od treści, jaką Nadświadomość ma zamiar nam przekazać i od zasobów naszych pojęć i naszej wiedzy. Gdybym uprzednio znał to warzywo, to byłoby dużo łatwiej przedstawić mi je we śnie właśnie wizualnie. Ale nie znałem, więc pozostało mi jasnosłyszenie. Trzeba wziąć też pod uwagę, że mógłbym łatwo pomylić jicame na przykład z ziemniakiem – a te by mi raczej w chorobie nie pomogły. Z drugiej strony znam skróty podstawowych pierwiastków tablicy Mendelejewa i można było ten mój zasób wykorzystać w komunikacji. Dlaczego się tak nie stało? Nie wiem.

Moje doświadczenia komunikacji obejmują zarówno obrazy, słowa i emocje. W sumie to nie jest ważne w jaki sposób otrzymujemy informacje. Ważne, że są, że znajdujemy lub odczytujemy ich znaczenie, że jesteśmy za nie wdzięczni, i że możemy się nimi podzielić z tymi, którym ta wiedza może pomóc. Niekiedy do zrozumienia przekazu potrzebny jest sennik. Ale o tym opowiem Wam w następnym odcinku, na który serdecznie zapraszam.