wolność w związkach

Zaczynem dla dzisiejszego odcinka bloga był film, który znalazłem na jednym z subskrybowanych kanałów youtube. Trafiłem na niego przypadkiem, ponieważ materiał nie jest młody i nie znajdował się w nowościach subskrypcji. Opublikowany został w 2016 roku. Jest to wywiad z Alicją Babą (pseudonim), autorką ciekawej książki pt.: „Świadomy seks”. Film zamieszczam na końcu bloga, bo uważam, że jest wart obejrzenia. Nie o seksie chciałbym jednak mówić. Tematem dzisiejszego odcinka jest wolność. To takie słowo, które w demokratycznych ustrojach używane jest przy każdej okazji. Niby wiemy, co oznacza a jednak mało się nad tym zastanawiamy. Mamy wolność osobistą, wolność słowa, jakiś kraj może być wolny, mamy wolne wybory, mamy wolność przemieszczania się itd. Nie będę przytaczać tutaj wszystkich definicji, ponieważ ograniczę się tylko do jednego z aspektów wolności osobistej.

wolność

wolnosc

Niektórzy z nas patrzący szerzej na świat zauważają, że coraz więcej mówi się o wolności, ale tej wolności jest jakby mniej. Sami się jej dobrowolnie pozbywamy w imię np. bezpieczeństwa. Niby wszystko możemy, ale do samolotu nie wolno wnieść pilniczka do paznokci. Do tego już się jednak przyzwyczailiśmy. Dalej szukając wyrw w naszej wolności, od razu na myśl przychodzi mi nasze prawo wyborcze. Niby wybory mamy proporcjonalne, co „gwarantuje” Konstytucja, ale partie muszą pokonać 5% próg wyborczy – czyli jednak nie są proporcjonalne. Z tego powodu od 20 lat nikt mnie nie reprezentuje w sejmie. Wszystkie te aspekty braku wolności są jednak jakoś dostrzegalne. Istnieją jednak takie sfery wolności, których zrzekliśmy się setki lat temu. Zagrzebaliśmy je gdzieś pod zwałami norm obyczajowych, aktów prawnych i kurzu minionych wieków, że dzisiaj nikt nawet nie próbuje ich wydobyć na światło dzienne, pod dyskusję. Do tej kategorii zalicza się właśnie wolność w związkach.

wolność w związku

Już nawet pojęcie „wolność w związku” wydaje się być nadużyciem, bo samo bycie w związku uważamy za jednoznaczne ze zgodą na jakiś kompromis, zgodą na ograniczenia własnej wolności. Czy słusznie? Czy „bycie w związku” powinno być czymś odrębnym od „bycia po prostu”? I czy wolność w związku powinna być czym odmiennym od wolności osobistej?

Przez to pytanie chcę zwrócić Waszą uwagę na to, że nasze bycie ze sobą bardzo mocno wiąże się z prawem własności. Jeżeli ktoś zamierza być z kimś dłużej, to formalizuje związek. Ale co to znaczy? Czy to oznacza, że miłość będzie trwać do śmierci? Nie. Tu nie ma żadnych gwarancji. Czy to gwarantuje wzajemny szacunek? Nie. Czy w ogóle związek formalny zabezpiecza nas przed utratą tego, czego boimy się najbardziej – przed utratą bliskości w związku? Nie. Formalizowanie związku oznacza jedynie kształtowanie naszych praw do majątku oraz naszych relacji z dziećmi i dalej, praw dzieci do majątku. (No i całej dalszej rodziny też, ale to nas mniej interesuje). Śmiało można powiedzieć, że nic tak dzisiaj nie cementuje nieudanych związków, jak wspólny kredyt i dzieci.

majątek

Te nasze prawa do majątku śmiało rozciągamy na prawo do partnera. Mówimy mój dom, mój samochód, moje dzieci, moja firma, moja żona, mój mąż. Zupełnie tak, jakbyśmy tę drugą osobę mieli na własność. O ile jeszcze uznajemy prawo dzieci do wyjścia z domu i ich prawo do samodzielności, to odmawiamy tego samego prawa małżonkowi? Dlaczego? Podpisanie aktu małżeństwa w urzędzie nie jest zgodą człowieka na zrzeczenie się praw obywatelskich lub jakichkolwiek wolności obywatelskich. Formuła „Świadomy/Świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa…” nie jest aktem poddania się w niewolę. Wciąż pozostajemy wolnymi ludźmi. Jedyne, co się zmienia, to nasze relacja do przyszłego majątku, który najczęściej staje się wspólny.

wspólna podróż

Odnoszę wrażenie, że większości z nas, ta magiczna formuła wypacza rozumienie, czym jest bycie razem. Nie nabywamy przez nią prawa do kształtowania drugiego człowieka, do narzucani mu swojej woli, do kształtowania jego poglądów politycznych, wzorców zachowań, zwyczajów, postaw moralnych etc. To, jak mi się zdaje, powinno być bliższe wspólnej podróży po górach. Nikomu z przypadkowo spotkanych ludzi na szlaku nie narzucamy przyswojonych wzorców. Dlaczego więc próbujemy robić to względem ludzi, których rzekomo kochamy? Jeśli zastanowić się nad tym, czym jest miłość, to na pewno jednym z jej aspektów jest akceptacja. Jeśli nie akceptuję drugiego człowieka (z jego zaletami i wadami), to chyba naturalne jest, że nie mam ochoty być z nim blisko. Akceptuję jego odmienność i pozwalam jemu i sobie iść własną drogą. Tu przypomniał mi się taki stary dowcip o tym, jaka jest różnica pomiędzy kobietami i mężczyznami.

„Mężczyzna jak się żeni, to ma cichą nadzieję, że kobieta się nie zmieni – a ona jednak z czasem się zmienia.
Kobieta, gdy wychodzi za mąż, to ma nadzieję, że mężczyzna z czasem się zmieni – a on, jak na złość, zmienić się nie chce.”

zawłaszczanie

Być może jest tak, ponieważ mężczyzna podchodził do kobiety, która mu się zdecydowanie podobała. Kobiecie przypisana był rola bardziej bierna. Mogła zdecydować się na kawalera albo nie, ale nie był to jej wybór a raczej zgoda na to, „co” przyszło. Oczywiście obecne relacje między kobietami i mężczyznami są już bardziej równouprawnione, ale wciąż dalekie od ideału. To jednak od mężczyzn oczekuje się, że wykonają ten pierwszy krok i być może to właśnie decyduje o niepełnym zadowoleniu kobiet. To oczywiście takie rozważania pół żartem, pół serio.

Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że w związkach zawłaszczamy tę drugą stronę. Często dzieje się tak świadomie, ale także mimowolnie. Z tego biorą się akty zazdrości, nieporozumienia, naciski i manipulacje. Gdyby pamiętać, że druga strona ma pełne prawo z nami być, jak i nas opuścić, bylibyśmy bardziej ostrożni w słowach i czynach. Na pewno także bylibyśmy bardziej uważni na potrzeby partnera. Zdaje się, że ta staranność z czasem ulega stępieniu i nieuchronnie prowadzi do rozluźnienia relacji między małżonkami a czasem do ich całkowitego rozpadu. Czy to jest ta prawdziwa miłość? Przy tej okazji polecę Wam książkę pt. „Przebudzenie” Anthony de Mello. Autor twierdzi, że z prawdziwą miłością do drugiego człowieka, mamy do czynienia wtedy, kiedy jego wolność jest nam bliższa niż poczucie własnego komfortu. Mówiąc inaczej: prawdziwa miłość jest wtedy, kiedy potrafimy ukochanemu człowiekowi pozwolić odejść.

dzieci

Oczywiście osobnym, ważnym, obszernym tematem jest solidarna odpowiedzialność rodziców za niesamodzielne dzieci. Jest to problem trudniejszy od spłaty kredytu mieszkaniowego. Nie unikam tego tematu. Jest wiele przykładów na to, że można sprawiedliwie podzielić obowiązki i przyjemności związane z opieką nad dziećmi, nie będąc dalej bliskimi partnerami. Czy dzieje się tak całkiem bez szkody dla dzieci? Nie wiem. Zapewne nie. A czy wrogie relacje rodziców względem siebie mają destrukcyjny wpływ na dzieci? Zapewne tak. Cała sztuka polega chyba na dokonywaniu umiejętnych wyborów.

Na koniec zapraszam do obejrzenia wywiadu z Alicją Babą, która przybliża w nim zagadnienia, jakie porusza w swojej książce. Będzie bardzo oryginalnie, zapewniam.

 

 

Na koniec jeszcze wiersz, który nawiązuje do tego tematu, choć w istocie jest szerszym spojrzeniem na sens naszej miłości i obecności tutaj na Ziemi.

 

KIM JESTEM?

Nic w tym świecie nie jest Twoje:
mąż z kontraktu, dzieci dwoje …
wolna wola – dzięki Bogu –
da im prawo stanąć w progu

Ford w leasingu, dom z kredytu
Twój dzień w pracy, na drzwiach tytuł
a ambicje i marzenia …
… otrzymałaś z urodzenia

Preferencje polityczne,
strach, zachłanność – to wytyczne,
które z odbiorników płyną.
Nie są Twoje! Są strychniną!!

Ziemia, niebo, wiatr czy zdroje …
nic w tym życiu nie jest Twoje!
Nawet ciało Twe człowieku
masz od Gai – na pół wieku

Nic nie mamy? – pytasz – Jak to??
Masz DOŚWIADCZAĆ i … nic nad to.
Boś jest Bytem nieśmiertelnym –
dzieckiem z gwiazd – Ciałem Subtelnym

autor Roman Surma

1 thoughts on “wolność w związkach

Możliwość komentowania jest wyłączona.