Mars i Wenus cz.2 – archetyp kobiety

Od czasu do czasu udaje mi się natrafić na okruchy takich kobiecych zachowań, które mógłbym zakwalifikować jako esencję kobiecości. Zwykle są to krótkie impresje – jakieś przelotne gesty, komentarze, nawyki, świadome lub podświadome działania. Zbieram to wszystko i próbuję ułożyć z tych puzzli obraz archetypu kobiety. Czym dokładnie są te puzzle nie jest w tej chwili najważniejsze. Mój wybór jest subiektywny a nie chcę być w tej sprawie jedynym arbitrem. Zapraszam więc Was na drugą część podróży w poszukiwaniu recepty na pojednanie płci. Żeby wiedzieć, jak poprowadzić proces pojednania – najpierw trzeba wiedzieć z czym mamy do czynienia.

ile jest cukru w cukrze?

Po co w ogóle poszukiwania archetypu kobiecości? Czy nie wystarczy się rozejrzeć dookoła i np. zarejestrować okiem kamery zachowanie dowolnej grupki kobiet? Przecież kobiecość jest czymś tak oczywistym i powszechnym, że wszczynanie poszukiwań wygląda raczej na prowokację. Uważam, że kobiecość nie jest oczywista. Jej kanon zależy od kultury, w której się przejawia. Na każdym kontynencie, państwie czy regionie, definicja kobiecości będzie inna. Dlatego za tak istotne uważam dotarcie do samego rdzenia, który będzie wolny od naleciałości kulturowych. Wierzę, że jest to możliwe o ile odetniemy się od własnych przekonań i zaczniemy bardziej ufać naszej ludzkiej naturze.

Tak. Uważam, że cywilizacja w znaczniej mierze okradła kobiety z kobiecości. Oczywiście nie wszystkie puzzle składające się na obraz kobiecości znikły i mam też nadzieję, że nie na zawsze. Wydaje się także, że to zniknięcie nie nastąpiło dzisiaj, ale też nie w głębokim średniowieczu – jak niektórzy mogliby sądzić. Proces ten zachodzi od bardzo dawna a za jego początek można by uznać moment ucieczki strażników starożytnej wiedzy z Egiptu, na tereny współczesnych Hawajów. (Skąd to przypuszczenie wyjaśnię może innym razem.)

Sądzę, że zanikiem czy rozwojem kobiecości rządzą cykle – tak, jak wieloma innymi zjawiskami w przyrodzie. Raz mamy więcej kobiety w kobiecie a innym razem mniej. Można też podejść do zagadnienia inaczej – można po prostu przyjąć, że to definicje kobiecości ulegają zmianom. Tak samo dzieje się z naszym poczuciem estetyki. Wystarczy spojrzeć na antyczne rzeźby czy dziewiętnastowieczne kartki pocztowe przedstawiające kobiety, które ówcześni uważali za wzór piękna. Gdy patrzymy na nie dzisiaj, na pewno nie wzbudzają w nas tych samych emocji, jakie budziły w naszych protoplastach. Cały wic polega więc na tym, żeby odszukać w kobietach to, co jest ich esencją – ich najgłębszą tajemnicą.

czym są „memy”?

Z wygody podaję definicję za Wikipedią:
„Termin został wprowadzony przez biologa Richarda Dawkinsa w książce Samolubny gen jako przykład replikatora innego niż gen. Nie definiował on wprost, czym jest mem, a jedynie wskazywał przykłady: melodie, idee, fasony ubrań. Wskazywał za to na sposób jego rozpowszechniania się w puli memowej. Podobnie jak geny rozprzestrzeniają się między organizmami (ciałami) za pomocą gamet, tak memy rozprzestrzeniają się między mózgami za pomocą naśladownictwa. Daniel Dennett wskazuje, że w koncepcji Dawkinsa największymi zaletami dla badania ewolucji kulturowej jest to, że ludzkie rozumienie i aprobata nie jest potrzebne, aby memy się utrwalały w kulturze, dobór naturalny działa na memy podobnie jak na wirusy i nie jest on zależny wprost od zwiększania sukcesu reprodukcyjnego swych gospodarzy (ludzi) oraz to, że mogą one być przesyłane, przechowywane i modyfikowane bez konieczności oddziaływania (…)”

transformacja-cz2

mem kobiecości

Wzory kobiecości, które córkom udaje się zaczerpnąć od ich matek, przeważnie dziedziczone są nieświadomie. Nie spotkałem się z sytuacją, gdzie mama tłumaczy dorastającej dziewczynie, co znaczy być kobietą. Natomiast dość często słyszy się o tym, że niektóre przedmioty przeznaczone są wyłącznie dla chłopców a inne dla dziewczynek. Rodzice często tłumaczą dzieciom, co wypada robić chłopcom a co dziewczynkom. Są to behawioralne matryce dotyczące ubioru, wierzeń, umiejętności, ładu społecznego, wartości i ich hierarchii etc. Obecnie jesteśmy oswajani z ideologią gender, więc spodziewam się, że w najbliższym czasie nawet te marne, kulturowe granice płci zanikną.

Naprawdę nie mam nic przeciwko istniejącym atrybutom kobiecości. Rzecz w tym, że nikt z nas nie pyta, czy dziedziczony od starszych pokoleń wzorzec, wprowadza harmonię i szczęście w naszym życiu. Dzieje się tak dlatego, że edukacja młodych kobiet o nich samych, obejmuje zwykle informacje dotyczące ich powierzchowności i biologii. A przecież powinno nam zależeć na tym, by kobiety były szczęśliwe i spełnione. Tu jednak potrzebna jest głęboka, interdyscyplinarna wiedza z zakresu psychologii, seksuologii, socjologii, darwinizmu społecznego … (lista na pewno jest dłuższa). Tylko skąd wziąć utraconą mądrość, gdy od dawna brakuje jej strażników?

o tym się nie rozmawia

Dyskusja o tym czym jest kobiecość, pojawia się rzadko. Najczęściej jest skutkiem ubocznym zderzenia się naszej kultury i kultur innych rejonów świata. W podobnych sytuacjach porównujmy ze sobą role i statusy kobiet żyjących w odmiennych społecznościach. To jednak przydarza się rzadko. Raczej tylko w programach typu „Kobieta na krańcu świata”, gdzie zdumieni oglądamy, jak różne są ludzkie sądy na temat tego, co jest kobiece a co nie.

Być może uda się kiedyś ustalić, co kobiety i mężczyźni powinny wiedzieć o sobie. Może ten cykl artykułów będzie mieć w tym swój mały wkład. Wciąż jednak pozostanie problem, jak o tym mówić i kiedy. Czy gdyby współczesne matki miały posiadły starożytna mądrość, to czy udałoby im się przekazać tę wiedzę kolejnym pokoleniom? Jak zabezpieczyć i utrwalić przekaz dla następnych dziesiątków pokoleń?

Trzeba pamiętać, że w każdym kanonie społecznych zachowań pojawiają się zniekształcenia. Do ich powstania wcale nie są konieczne wojny czy rewolucje. Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się w Europie. Mamy czas pokoju a mimo to, jesteśmy świadkami upadku cywilizacji łacińskiej. To, że widzimy te zmiany obecnie, jest skutkiem otwartej konfrontacji kultury europejskiej i afrykańskiej. Wybitna jest także ich dynamika, która pozwala nam je zaobserwować. Zwykle zmiany takie rozciągają się mocno w czasie, umykając naszej percepcji.

czas wróg idei

Jeżeli jakieś pokolenie doświadczy przemocy, która zmieni jego zachowanie, wierzenia, postrzeganie świata, to te traumatyczne zmiany dosięgną także pokolenia dzieci i wnuków. Głęboka ponadczasowa wiedza o naszej ludzkiej naturze, mogłaby być rdzeniem pięknych, harmonijnych społeczeństw. Tylko historia pokazuje nam, jak łatwo tę wiedzę zagubić. Czy zatem kod kulturowy, którego kobiecość i męskość są częścią, jest tworem przypadku? Raczej nie przypadku. Sądzę, że jest konsekwencją historycznych okoliczności i uniwersalnych praw przyrody.

To bardzo zasmucające, że więcej dzieci rodzą obecnie kobiety zniewolone, ubogie, okaleczane psychicznie i fizycznie. Właśnie z tego powodu w świecie częściej powielane są wzorce, z którymi organizacje feministyczne tak zaciekle walczą. Tendencje demograficzne nie pozostawiają złudzeń. Wyzwolona kobieta jest obecnie gatunkiem zagrożonym. W Europie rodzi się za mało dzieci i wcześniej czy później braknie nośników dla naszego kodu kulturowego. Razem z nim odejdą w niepamięć także feministki i wszystko to, co było dla nich ważne. Ten demograficzny trend raczej nie daje paniom szans na podniesienie ich przeciętnego statusu społecznego w świecie. Nędza zrodzi następną nędzę.

bezsensowna walka

Feministki mogą więc sobie dowolnie zaklinać rzeczywistość i żądać w parlamencie UE parytetów dla kobiet w zarządach spółek, konkursach szachowych i wśród laureatów nagrody Nobla. Rzeczywistość brutalnie rewiduje te pomysły. Brak dalszych postępów w walce o przywileje kobiet, rodzi u nich frustrację i radykalizm. Ostatnie pomysły wskazują na to jednoznacznie – np. żądanie parytetu dla liczby kobiet na kutrach rybackich(!). Nawet nie chce mi się tego komentować.

Kobiety zamiast podnosić swój status i budować dla siebie bezpieczny świat, za cel postawiły sobie zrównać mężczyzn i kobiety we wszystkich przejawach ich aktywności życiowej. To jest ślepa uliczka. Czy potrzeba tu jakichś dodatkowych dowodów? Jeśli coś jest w dysharmonii z prawami przyrody, musi umrzeć. A czy narzędziem przyrody będzie demografia, gospodarka czy globalne oziębienie klimatu, jest tu bez znaczenia.
W naszym najlepszym interesie jest odbudowanie etosu kobiecej esencji (energii). Zamiast szukać dowodów równości między płciami, przywróćmy kobiecości jej pierwotną wartość i należną pozycję. Wcześniej tylko trzeba na nowo zdefiniować czym owa cudowna kobiecość jest.

Zastanowimy się nad tym w kolejnym odcinku. Zapraszam.

1 thoughts on “Mars i Wenus cz.2 – archetyp kobiety

  • Znakomita seria artykułów!
    Wnikliwe, analityczne, do tego pisane z sercem, zrozumieniem, bez potępiania i z zaznaczeniem subiektywności własnego oglądu tematu.
    A ogląd autora jest szeroki.
    Czekam na ciąg dalszy rozważań i dziękuję za dotychczasowe.

Możliwość komentowania jest wyłączona.