Mars i Wenus cz.1 – pojednanie

Po lekturze ostatnich odcinków można dojść do wniosku, że odnalezienie równowagi między mężczyznami i kobietami nie będzie łatwe. Wcale nie jestem zwolennikiem tezy, że porozumienie takie jest niemożliwe. Świat sterowany kaprysami jednej płci byłby smutny i zbyt przewidywalny a przecież po to znaleźliśmy się tu na Ziemi, żeby w tej wielkiej różnorodności doświadczać, spełniać marzenia i uczyć się. Zastanówmy się przez moment, jak można zbudować to pojednanie. Nie widzę gotowej recepty. Zatem przed nami długa wyprawa z jasnym celem jej odnalezienia.

porozumienie

Spróbujmy poszukać w kobietach i mężczyznach tego, co nas siebie zbliża. Poszukiwanie nowych reguł porozumienia wypada zacząć od zdefiniowania, co jest naszą męską a co żeńską esencją. W pierwszej kolejności musimy określić kim jesteśmy a dopiero później próbować wskazać przestrzeń i czas, w których nasze energie się przecinają i uzupełniają.

Już wcześniej wspominałem, że energia męska jest ekspansywna, poszukująca a energia kobieca przyjmująca i wycofana. W dawnych naukach Słowian, można odnaleźć myśl, że kobieta nie powinna nawet otwierać drzwi frontowych od domu, ponieważ w ten sposobów narusza własną delikatną, wewnętrzną równowagę i spokój. Od kontaktów ze światem zewnętrznym (kiedyś bardziej wrogim niż obecnie) był zawsze mężczyzna. Jeśli więc naturalnym siedliskiem żeńskiej energii jest wnętrze domu i ogród a naturalnym siedliskiem męskiej energii jest szeroko rozumiane zewnętrze, to symboliczna przestrzeń porozumienia powinna znajdować się gdzieś w okolicy progu domu.

Przypuśćmy, że nasi przodkowie znali prawdę o prawdziwej naturze mężczyzn i kobiet. Jeśli przyjąć ją za punkt wyjścia do dalszych rozważań, to fakt, że kobiece i męskie energie przecinają się właśnie w progu domu, czyni nasze relacje bardzo chwilowymi. W progu gości witamy i żegnamy, ale nie jest to miejsce przeznaczone dla jakichś ciągnących się zdarzeń. Przecież to nie kuchnia czy sypialnia … Oczywiście to tylko taka przenośnia i parabola myślowa. Nie jest jednak oderwana od rzeczywistości. Nasza rzeczywistość jest dużo bogatsza niż nam się wydaje – powtarzam to już chyba do znudzenia.

jak radzą sobie inni?

Na świecie są przecież kultury, gdzie mężczyźni i kobiety żyją w osobnych domach. Nie ma tam ślubów a dzieci zrodzone z nieformalnych związków pozostają pod wyłączna kuratelą matek. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, społeczności te trwają w takim porządku od setek lat. Skoro tak, to musi być on w harmonii z naszą wewnętrzną męską i żeńska naturą. W przeciwnym razie porządek społeczny rozpadłby się najdalej po kilku latach. Okazuje się więc, że mężczyzna i kobieta nie muszą trwać w sztywnym uścisku od ślubu aż do śmierci. Istnieją wszak alternatywne sposoby współistnienia. To, co znamy z własnych doświadczeń i doświadczeń naszych rodziców, jest tylko takim rodzimym, europejskim kodem kulturowym. Kodem, który bardzo mocno się ostatnio zdewaluował. Każdy to widzi – myślę, że nie trzeba tego udowadniać.

Pod linkiem znajdziecie nieco więcej informacji o kulturach, gdzie dominuje matriarchat. Artykuł o matriarchacie (link)

Tak jak wspomniałem – zaczynamy poszukiwania i jeszcze nie wiemy dokąd nas one zawiodą. Na razie widać, że zalegalizowany związek – czy to kościelny, czy cywilny – nie gwarantuje szczęścia rodzinnego. Gdyby jedyną drogą do szczęścia był ślub, to kilkadziesiąt tysięcy osób z grupy etnicznej Mosuo (Himalaje) należałoby uznać za kompletnych wariatów. Zresztą nie oni pierwsi wpadli na pomysł, że dzieci mogą się rodzić i prawidłowo wychowywać także w społecznościach, gdzie nie ma sformalizowanych małżeństw. Matriarchat jest starszy od patriarchatu i chyba tylko chwilowo zalicza dołek swojej popularności.

nie będzie łatwo

Z oczywistych względów nas interesuje to, co dzieje się lub co może się dziać w Polsce i najbliższej jej okolicy. Mam wrażenie, że właśnie tutaj dotarcie do esencji żeńskiej i męskiej energii, zabierze nam więcej czasu i będzie wymagało większego wysiłku. Gdyby podobny eksperyment myślowy wykonać na wyspach Polinezji, Madagaskarze czy innym odległym od cywilizacji miejscu, efekty byłyby znacznie lepsze.

Tak jak biały człowiek skomplikował wszystkie relacje międzyludzkie, to chyba nikt w świecie. W Polsce dodatkowo nakryte jest to wszystko całunem religijnym, doprawione rytem średniowiecznej pobożności. I nie ma znaczenia czy jesteś osobą wierzącą czy ateistą. Jeśli tu żyjesz, to nasiąkasz tą atmosferą. W takich warunkach zrzucenie z siebie „zaklęć” kulturowych wymaga wielkiej determinacji, spostrzegawczości i wręcz ponadczasowej świadomości.

Dlaczego u nas jest trudniej niż np. w sąsiednich Czechach? Kraj nasz od setek lat nawiedzają wojenne kataklizmy, które pozostawiają w naszych energiach trwały ślad. Pisząc „energie” mam na myśli naszą zbiorową duszę, coś co czyni nas Polakami, co nas wyróżnia – w pozytywnym lub negatywnym znaczeniu. Ślad ten jest na tyle mocny, że kładzie się cieniem także na relacjach naszego narodu z innymi nacjami. Przede wszystkim jednak przeszkadza w pełnym przejawieniu się kobiecości.

transformacja

stłumiona kobiecość

Chyba nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że energia kobieca była tłumiona i zniekształcana przez całe wieki. Wojny, powstania i cała ta polska martyrologia nie pomagają tej energii przejawić się w jej wszelkich subtelnościach. Polki są dumne i mniej spontaniczne niż kobiety z zachodu czy południa Europy. Nie da się tego naprawić z dnia na dzień. To są cechy, które dziedziczymy od starszych pokoleń. I choć teraz jeździmy po świecie i widzimy występujące różnice, to sama wiedza nie wystarczy, żeby się otworzyć i zmienić. Do takiej transformacji trzeba wewnętrznie dojrzeć.

Widzę to wyraźnie, gdy obserwuję zachowanie i ruchy kobiet na ulicy, w sklepach, w biurach, na imprezach, dyskotekach i w parkach. Większość dziewczyn nosi różne traumy (choćby te odziedziczone w rodzie) „zapisane” w ciele. Nigdzie tak wyraźnie tego nie widać, jak w ekspresji ciała zwanej ruchem. W niemal każdym geście, daje się dostrzec te blokady. Są w gardłach, karkach, klatkach piersiowych, plecach, biodrach, nogach a nawet stopach. Widać je głównie w braku płynności i niepewności ruchu.

jest nadzieja

Czasem udaje mi się dostrzec zachodzący w kobietach proces naprawy. Jest to na pewno subiektywna ocena, ale bywa, że kobiety same ją potwierdzają. Dobrym przykładem będzie program „Taniec z gwiazdami”, gdzie opinie jak ta, którą przytaczam poniżej, nie należą wcale do rzadkości:
– „Taniec otworzył we mnie coś pięknego. Nauczył większej świadomości ciała i kobiecości.”

Dlaczego tak się dzieje i czy to nie jest odosobniony przypadek? Na pewno nie. Relacji świadczących o tym, że akurat taniec jest wspaniałym lekarstwem na problemy współczesnych kobiet (i mężczyzn) jest wiele. Zachęcam Was do zapoznania się z ciekawym artykułem o tańcu Hula i jego wpływie na nasze zdrowie. Tu pozwolę sobie zacytować z niego tylko jedno zdanie:
„Gdyby kobieta była w społeczeństwie szanowana za swoją delikatność i empatię, gdyby stały się one symbolem siły, to nie wyrzekałaby się tego, co w niej najcenniejsze.”
https://zwierciadlo.pl/psychologia/taniec-hula-rozbudza-kobiecosc

Poszukiwanie harmonii między kobietami i mężczyznami będziemy kontynuować w następnych odcinkach. Zapraszam! 🙂