kryzys męskości cz.2

Co takiego stało się w ostatnim czasie, że kryzys męskości staje się tak bardzo odczuwalny, że tyle się o tym mówi i pisze? A może nie jest to problem, który powstał przed chwilą tylko coś, co niezauważenie narastało od lat i dopiero teraz przebiło się do świadomości społecznej. Przypomnę tu piosenkę śpiewaną w latach siedemdziesiątych przez uroczą Danutę Rinn.

Dookoła jeden z drugim
jak nie nerwus, to histeryk,
drobny cwaniak, skrzętna mrówa,
niepoważne to, nieszczere.
Jak bezwolne manekiny
przestawiane i kopane,
gęby pełne wazeliny,
oczka stale rozbiegane.
Bez godności, bez honoru,
zakłamane swoje racje
wykrzykuje taki w domu
śmiesznym szeptem po kolacji …

Piosenka z oczywistych względów maluje rzeczywistość w sposób nieco karykaturalny, ale jest niezaprzeczalnym dowodem, że zmiany zachodzą już od dawna. Deficyt męskości nie jest zjawiskiem nowym. Kobiety instynktownie czują, że dzieje się coś niedobrego, choć być może nie potrafią precyzyjnie określić, co dokładnie. Zastanawiam się, czy to samo czują mężczyźni?

Przy okazji. Bardzo dobre, bo wielostronne spojrzenie na zagadnienie tzw. kryzysu męskości, znajdziecie w artykule na portalu logo 24. Zachęcam do zapoznanie się z nim. www.logo24.pl Kryzys męskości (link)

podstawy

Żeby odgadnąć w czym leży sedno rzekomego problemu z męskością, najpierw trzeba dowiedzieć się kim jesteśmy my mężczyźni i my kobiety. Spróbujmy odszukać czym jest męskość i żeńskość w ich pierwotnym znaczeniu nieskażonym religią, kulturą i wychowaniem. W tym celu musimy sięgnąć głębiej, gdzieś do korzeni, do źródeł. Spójrzmy jak sama przyroda definiuje to, co męskie i to, co żeńskie. Czym jest wrodzona męskość i żeńskość?

Najłatwiej zauważyć to, patrząc na malutkich, raczkujących chłopców i malutkie dziewczynki. Już na tym wczesnym etapie życia, są między nami istotne różnice, które muszą być skutkiem jakiegoś inteligentnego projektu. W tak wczesnym dzieciństwie rodzice nie zdołali jeszcze ukształtować swoich pociech wg własnych wyobrażeń – różnimy się więc „z urodzenia”.

Dziewczynka:
-rodzi się zdrowsza i silniejsza
-szybciej się rozwija
-jest bardziej empatyczna
-ma lepszą pamięć i koncentrację
-potrafi robić kilka rzeczy naraz
-jest opiekuńcza
-uważniej słucha
-jest spokojniejsza, bardziej opanowana
-ma wrażliwsze zmysły dotyku i słuchu
-ma większą odporność na ból
-szybciej uczy się mówić
-łatwiej rozpoznaje i nazywa uczucia

Chłopiec:
-rodzi się cięższy i dłuższy
-jest wrażliwszy na bodźce wzrokowe
-ma lepszą orientację przestrzenną
-jest sprawniejszy fizycznie
-ma „zmysł” techniczny
-jest bardziej ekspansywny i agresywny
-ma większą skłonność do ryzyka

różnice

Przypatrzmy się tej liście. Chłopiec podejmuje ryzyko i wychodzi do świata. Ma większą łatwość poruszania się w nim, ponieważ przez naturę został uzbrojony w odpowiednie do tego cechy. Dobrze się orientuje, gdzie jest i dokąd zmierza. Lepiej widzi, sprawniej się rusza, potrafi zaryzykować i jest zainteresowany jak działa świat. Chłopiec w swojej aktywności „wychodzi na zewnątrz”, dlatego o jego energii możemy powiedzieć, że jest penetrująca. (takie sformułowanie zaczerpnięte z ezoteryki)

Dziewczynka jest inna. Lepiej czuje, uważniej słucha, jest otwarta na wiele bodźców naraz. Dziewczynka te bodźce cierpliwie przyjmuje, potrafi je zrozumieć, nazwać i skomunikować się z nimi. Ma wszystkie atrybuty pomagające jej przyjmować to, co zewnętrzne. Dziewczynka w swojej aktywności czeka na to, co „przychodzi z zewnątrz”. Jej kobieca energia nie jest penetrująca – jest akceptująca.

poklad_2

Jeśli więc w ogóle chcemy mówić o kryzysie męskości, trzeba poszukać tych sytuacji, w których tej odważnej, penetrującej, męskiej energii zaczyna brakować a następnie przeanalizować, dlaczego tak się dzieje.

zmieniamy się

Faceci mają dzisiaj szersze horyzonty. Męskości nie jest mniej, ale staje się bardziej różnorodna. Mamy do wyboru wiele modeli funkcjonowania mężczyzn w związku i poza nim. Mężczyzna może zajmować się tylko domem, ale może być także jedynym żywicielem rodziny. Może być złotą rączką (jeśli to lubi), ale może załatwiać wszystkie te potrzeby kupując usługi. Może zajmować się dziećmi lub nająć do tego nianię. Każdy z tych modeli jest równoprawny i nie decyduje o tym, czy mężczyzna jest postrzegany jako męski lub niemęski. Każdy facet ma inne talenty i inne życiowe priorytety. Wymienione tu elementy nie są tymi, po których przebiega linia podziału na: męski / niemęski.

Czy sami mężczyźni zauważają deficyt męskości jako takiej? Nie. Wciąż chodzą na ryby, lubią sport (czynny albo ten w TV), spotykają się przy piwie, rywalizują w pracy lub na boisku. To co zauważamy, to zmiany ich wyglądu. Kiedyś panowie nosili pończochy i peruki. Obecnie mamy facetów metroseksualnych, hipsterów, facetów z brodami, i wszystkich innych, których trudno zaklasyfikować. To są tylko okładki. Czy patrząc na nie można sprawiedliwie ocenić, co jest w środku? Wątpię. Jest jednak coś, co zauważają kobiety, i co spowodowało, że w świat popłynęła informacja o kryzysie męskości.

deficyt – ale czego?

Czy panie odczuwają jakiś rodzaj deficytu? W istocie może tak być. Wydaje się, że jest to deficyt bezpieczeństwa. Mimo, że mamy pokój w Europie, ubezpieczenia od wypadków, ZUS, działającą policję, straż pożarną i dość sprawne służby porządkowe, płeć piękna czuje się niepewnie. Pomimo istnienia świadczeń na dzieci i zasiłków, urlopów opiekuńczych i wychowawczych, przerw na karmienie i innych wynalazków nie znanych przed wojną – panie czują się „niezaopiekowane”. Dla nich uruchomiono liczne programy prozdrowotne, im głównie zasądzane są alimenty na dzieci i na okoliczność pogorszenia się ich sytuacji materialnej, zaistniałej w skutek rozwodu. Zawsze mogą liczyć na przychylność sądów – nie tylko rodzinnych. (Tak. Za te same przestępstwa kobiety otrzymują łagodniejsze wyroki). Panie zawsze marzyły o takim bezpiecznym świecie, ale wydaje się, że to im nie wystarcza. Kobiety ciągle czują się traktowane gorzej. Skoro tak, to na pewno musi wciąż istnieć jakaś nieokreślona forma dyskryminacji.

Żadna, najlepsza nawet państwowa instytucja, nie zapewni komfortu, o jakim marzą. Najważniejsze i najpewniejsze jest dla nich takie bezpieczeństwo, które mogą zorganizować sobie same – w myśl zasady: „umiesz liczyć – licz na siebie.” I słusznie. Dlatego kobiety organizują je sobie przynajmniej na dwa sposoby. (Tu mała dygresja. Nie liczyłbym na to, że 500+ będzie wypłacane w nieskończoność.)

Pierwszy kobiecy sposób: nie mieć dzieci. Panie w ciąży, często – choć nie zawsze, nie mogą wykonywać wielu codziennych czynności i może to powodować uzasadniony lęk. Ciąża stawia kobiety w roli petenta o parasol ochronny i dla wielu jest to stan trudny do zaakceptowania. Z tego powodu wiele pań odmawia sobie stałych związków, ponieważ najwyżej cenią sobie własną niezależność. Taką wybrały ścieżkę i niech będą szczęśliwe.

skąd nadejdzie pomoc?

Jeśli kobieta koniecznie chce urodzić dzieci, to dla zachowania strefy własnego komfortu, musi znaleźć podmiot (facet, rodzina lub organizacja), który zagwarantuje jej to bezpieczeństwo. I tu zaczyna pojawiać się problem. Otóż mamy młodych matek także są już wyzwolone i nie widzą potrzeby powtórnego grzebania w pieluchach – tym razem wnuków. Jeśli w ogóle pomoc jest oferowana, to jest iluzoryczna. Już choćby z tego powodu, że przesunięcie w górę wieku emerytalnego jest tylko kwestią czasu. Babcie i dziadkowie jeszcze długo będą zaprzątnięci pracą zawodową i nie będą wspierać młodych mam. (Jesteśmy ostatnim krajem w Europie, gdzie kobiety i mężczyźni przechodzą na emeryturę w różnym wieku. Jest to galopujący seksizm, którego feministki zdają się całkiem nie zauważać.)

Nie liczyłbym także na większą pomoc ze strony państwa – budżet już teraz trzeszczy w szwach a pracownicy urzędów skarbowych dostają premie za wyrobienie normy mandatów karnych. Polskie państwo nie jest jeszcze tak zamożne jak państwa skandynawskie. Wciąż brakuje nam nawet takiego podstawowego wsparcia, jak przedszkola. Dlatego nasza wiara w omnipotencję państwa opiekuńczego nie jest w Polsce tak silna, jak ma to miejsce w Szwecji czy w Norwegii.

tata poszukiwany

W Polsce, tradycyjny model rodziny wciąż jest trudny do zastąpienia. Panny szukają więc nie tylko partnerów przystojnych, ale przede wszystkim takich, którzy zagwarantują im poczucie bezpieczeństwa. Gruby portfel jest dzisiaj tak samo istotny, jak kiedyś celne oko strzelca i muskularna sylwetka. Z grubsza, te ważne samcze atrybuty da się opisać jednym słowem – „zaradność”. I właśnie tej cechy, panie w wieku reprodukcyjnym wciąż usilnie poszukują, co oczywiście budzi zrozumiałe obrzydzenie u feministek.

I tutaj docieramy do sedna całego problemu. Otóż białogłowy mają coraz większy problem ze znalezieniem odpowiednich kandydatów na mężów i przyszłych ojców. I cały ten hałas związany z tzw. kryzysem męskości dochodzi właśnie z miejsca, gdzie młode, śliczne, utalentowane i wykształcone panny stawiają warunki brzegowe kandydatom na życiowego partnera. Jasno widać, że coś działa źle. Ale co dokładnie? A jeszcze ważniejsze jest: „kto” lub „co” za to odpowiada?! 🙂

… ale o tym w następnym odcinku …

cdn.

1 thought on “kryzys męskości cz.2

Możliwość komentowania jest wyłączona.